Praca, prysznic, telefon, fotel
Komentarze: 2
(Do InnaM): Chyba miałaś rację.
Dzisiaj nie wytrzymałem w pracy. Ona pokazywała swój "Sztuczny Uśmiech Modelki nr 16" (zwany także: "Zobacz Jak Ładnie Suszę Ząbki"), więc ja spokojnie podszedłem do Jej biurka, oparłem się o blat, wypinając się pośladkami prosto w drzwi gabinetu szefa.
- O co chodzi? - spytałem, dosyć grzecznie.
- Kochanie, nie denerwuj się, może pójdziemy do ubikacji, kabina jest w sam raz na dwó...
- EKHEM (chrząknięcie zza pleców)
- (strategiczny obrót na pięcie) o dzieńdobry Panu (przede mną nagle wyrósł szef)
- Może byś tak wrócił do pracy, zamiast flirtować z Beatą?
-Yyyy... dobrze, przepraszam (potulnie odchodzę do swojego biurka)
Potem przez cały dzień wdzięczyła się do mnie, wysyłała buziaczki itd. Udawałem, że nic nie widzę, cały czas patrzyłem się w papiery. Koneic pracy, ja dalej wpatrzony w papierzyska, podchodzi do mnie Beata, zabiera mi kartkę sprzed oczu, siada na moim biurku, zakłada nogę na nogę i słodkim głosikiem: "Odwieziesz mnie do domku?" i zaczyna mnie obmacywać! Ja się odsuwam na moim Jeszcze-Bardziej-Nowoczesnym-Niż-Fotel (bo może się poruszać na kółeczkach) krześle i przejętym głosem: "Ja mam jeszcze dużo papierów, musze uzupełnić..." (i tutaj zaczynam bardzo szybko wymieniać jakieś nieistniejące sprawozdania, itd. itp.). "Ale do ubikacji możemy pójść, prawda, kochanie?" - powiedziała jak gdyby nigdy nic. "Nie, wiesz, naprawdę, mam dużo pracy" -dyplomatyczna odpowiedź. "no to pa, słodkich snów" i posłała mi buziaka. Jak doszła do windy to odwróciła się i puściła oczko. Przeczekałem jakieś pół godziny i wróciłem do domu. Jak najszybciej. Bardzo długi prysznic. Bardzo długi. Musiałem zmyć wszystkie myśli, wszystkie wspomnienia. Myśli o Beacie przez chwilę mnie już nie nachodziły. Wychodzę spod prysznica, miga mi taka fajna czerwona diodka od automatycznej sekretarki. Odsłuchuję wiadomość: "Prosił Pan, żebym zadzwoniła w sprawie tej książki. Dzwonię z numeru:..." - głos Magdy. Oddzwianiam.
- Dobrywieczór
- Dobrywieczór
- Dzwonię do Pani w sprawie tej książki...
- Ależ naprawdę nie ma sprawy, to nic...
- Nie, nie, odkupię Pani, tylko niech Pani poda tytuł.
- Ale naprawdę nie...
- Proszę Pani, to moja wina, wiec odkupię.
- No dobrze, ale to bardzo rzadki tytuł, naprawdę, nie trzeba...
- Niech Pani poda tytuł.
(pomińmy rozmowę dalszą, ważne, że po jakiś 5 minutach odniosłem sukces i podała mi tytuł)
- Dowidzenia, miłej nocy.
- Dowidzenia, wzajemnie.
No a teraz fotelik, herbatka i myśl o tym, że mam kolejny pretekst, żeby spotkać Magdę i jutro kolejny dzień spędzony naprzeciw Beaty w pracy...
Dodaj komentarz