Komentarze: 6
(Odbiegając od treści notki) Ciekawe czy to przypadek, że Beata jest pierwsza, czy podświadomość?
Siedzę w moim kochanym foteliku, bez herbaty (we wszystkim trzeba znać umiar, a ja piję hektolitry herbaty, więc jeden wieczór bez herbaty dobrze mi zrobi), ale za to z myślami, które nie dają mi spokoju.
Dzisiaj miało miejsce dziwne wydarzenie. Wsiadam sobie do windy po pracy (jak każdy człowiek, któremu nie chce lecieć się 15 pięter w dół na parking) aż tu nagle słyszę znajomy głos: "Proszę zatrzymać windę!" - krzyczy Beata. Ja, wykazując się niezwykłą "dżentelmenskością" jak i również nonszalancją, wpycham po chamsku buta między drzwi windy. Nasza ultranowoczesna winda otwiera ponownie drzwi. Widzę jak Beata z lekkim uśmeichem na ustach mamroczy pod nosem: "dzięki". "Proszę bardzo" - odpowiadam, Ona wsiada, staje za mną. No i w tym wszystkim nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że złapała mnie za pośladek! Na początku myślałem, że po prostu coś mam w kieszeni, więc wkładam rękę, żeby sprawdzić, ale "po drodze" napotykam rękę Beaty! Odwracam się, a Ona z miną dziecka, które wie, że zrobiło coś złego: "Przepraszam". "Nie szkodzi" - wybełkotałem. W tym momencie winda się zatrzymała i Ona wysiadła, odwracając się i poprawiając włosy.
Korzystam z supermocy mojego fotelu XXI wieku (dla tych, którzy nie czytali poprzednich notek: ten fotel może się obracać) i patrzę w okno. Magda stoi z jakimś chłoapkiem, całuje go w policzek, idzie do domu i na pożegnanie mu macha. Może jednak nie jest taka samotna...
Chyba już pora na "jogging".