Archiwum 17 czerwca 2003


cze 17 2003 Fotel, Beata, Magda i nieuporządkowane myśli......
Komentarze: 6

(Odbiegając od treści notki) Ciekawe czy to przypadek, że Beata jest pierwsza, czy podświadomość?

Siedzę w moim kochanym foteliku, bez herbaty (we wszystkim trzeba znać umiar, a ja piję hektolitry herbaty, więc jeden wieczór bez herbaty dobrze mi zrobi), ale za to z myślami, które nie dają mi spokoju.

Dzisiaj miało miejsce dziwne wydarzenie. Wsiadam sobie do windy po pracy (jak każdy człowiek, któremu nie chce lecieć się 15 pięter w dół na parking) aż tu nagle słyszę znajomy głos: "Proszę zatrzymać windę!" - krzyczy Beata. Ja, wykazując się niezwykłą "dżentelmenskością" jak i również nonszalancją, wpycham po chamsku buta między drzwi windy. Nasza ultranowoczesna winda otwiera ponownie drzwi. Widzę jak Beata z lekkim uśmeichem na ustach mamroczy pod nosem: "dzięki". "Proszę bardzo" - odpowiadam, Ona wsiada, staje za mną. No i w tym wszystkim nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że złapała mnie za pośladek! Na początku myślałem, że po prostu coś mam w kieszeni, więc wkładam rękę, żeby sprawdzić, ale "po drodze" napotykam rękę Beaty! Odwracam się, a Ona z miną dziecka, które wie, że zrobiło coś złego: "Przepraszam". "Nie szkodzi" - wybełkotałem. W tym momencie winda się zatrzymała i Ona wysiadła, odwracając się i poprawiając włosy.

Korzystam z supermocy mojego fotelu XXI wieku (dla tych, którzy nie czytali poprzednich notek: ten fotel może się obracać) i patrzę w okno. Magda stoi z jakimś chłoapkiem, całuje go w policzek, idzie do domu i na pożegnanie mu macha. Może jednak nie jest taka samotna...

Chyba już pora na "jogging".

strange : :
cze 17 2003 Początki dnia następnego
Komentarze: 2

Upragniona przerwa w pracy, w sam raz na herbatkę (nienawidzę kawy, może po prostu przez to, że każdy "patriotyczny amerykanin" w każdym "patriotycznym amerykańskim" filmie (od których roi się wszędzie) idzie do "patriotycznej amerykańskiej" kawiarki, umieszczonej na "patriotycznej amerykańskiej" ulicy i zamawia "patriotyczną amerykańską" kawę zwaną potocznie "czarną lurą", a może po prostu dlatego, że mi nie smakuje). Mnóstwo roboty w papierach, a nic nowego się nie dzieje, oprócz tego, że właśnie teraz wylałem herbatę na jakieś sprawozdanie. I tak nie było najlepsze, a teraz po prostu zaginęło (jedyne uroki tej pracy).

Oczywiście - jak co rano - Magda szła do sklepu po chleb i - jak co rano - się spotkaliśmy. Ciekawe czy wie chociaż jak wyglądam, czy nawet nie zwraca na mnie uwagi.

Naprzeciw mnie siedzi Beata, moja dawna "dziewczyna" (jeden wieczór, mnóstwo alkoholu, następnego dnia rano popatrzyła na mnie, powiedziała lekko kacowate "cześć" i się uśmiechnęła, jedyne słowa jakie słyszę od tamtego czasu to właśnie "cześć" i nic więcej - nigdy, żadnej aluzji, żadnej propozycji - nic). Tak jak w nawiasie wyglądała większość moich blizszych znajomości z dziewczynami ("a jednak miałam rację, szowinistyczna świnia, myśląca o sexie" - prawda, że to teraz kołuje się w Twojej głowie?).

Pora wrócić do tej pracy i trzeba zniszczyć to sprawozdanie ("zaginęło" przecież). Dopijając ostatnie łyczki herbaty, myślę o powrocie do domu i tym, że znowu spotkam Magdę.

strange : :