Najnowsze wpisy, strona 1


lip 01 2003 Znowu przepraszam za brak notek...
Komentarze: 4

Trochę pozostawiłem ten blog pusty (znowu). Ciężko prowadzić tak codziennie tym bardziej, że nie raz wieczorami jestem padnięty i nic mi się nie chce. Jak pewnie się domyśliliście coś od poprzedniej notki się stało w moim życiu. Miałem opowiedzieć o Izie więc zaczynam (potem opowiem resztę wydarzeń, wieczorów, z Magdą i... no właśnie):

Iza mieszka w tym samym mieście co ja, i jest sporo młodsza. Z maili wywnioskowałem, że ma dosyć dziwne spojrzenie na świat. Uważa mianowicie, że każdy facet chce Ją skrzywdzić, a Ona jest biednym zwierzęciem narażonym na czyhających na Nią łowców (to niby o nas - facetach). Jak zaczęła opowiadać o swojej przeszłości, to jeszcze czegoś takiego nie słyszałem nigdy. Każdego maila czytałem z otwartą buzią (Beata zaczęła na mnie zwracać uwagę, zawsze jak czytam maila od Izy dziwnie na mnie patrzy). Opowiadała o swoich przygodach z mężczyznami i - wierzcie mi - tego nie wymyśliłby najlepszy scenarzysta filmów porno (napisałem "porno" bo "filmy erotyczne" to przy tym co Ona pisze - bajki dla dzieci). Pierwszy mail z "tego" gatunku podobał mi się, kolejne były już coraz mniej "smaczne", a niektóre zamieniały się w ochydne, przepełnione perwersją wyznania. Chyba Ona fantazjuje... W każdym bądź razie jeszcze się nie spotkaliśmy, nawet nie wiem czy mam na to ochotę (jak widzicie nie każdy facet myśli "durną pałą"). Niektóre rzeczy przechodziły granice ludzkich możliwości rozciągania się. Po 15 mailu z kolei, zacząłem następne czytać wyrywkowo, omijając część "a raz na dyskotece..." albo "jak byłam na studniówce z jednym chłopakiem...". Ja nie wiem co Ci faceci w Niej widzą, w mailach, których nie pisze o sexie, Jej myślenie przypomina postawe małego dzieciaka, który nie wie, że jak dotknie kuchenki z płonącym palnikiem to się poparzy. Raz do mnie dzwoniła, wieczorem i zaczęła opowiadać o... no wiecie. Tylko mi jakoś to nie przypadło do gustu więc starałem się zbaczać z tematu, ale to było jak taka rozciągliwa gumka... co chciałem zejść na inny temat, kończyło sie na tym samym. Szybko zakończyłem tą rozmowę. To było wczoraj wieczorem, tak na marginesie.

Teraz przejdźmy do ciekawszej i mniej ochydnej części tej notki. W czwartek poszedłem najzwyczajniej w świecie do pracy (a tak właściwie to pojechałem), na dole jak codziennie Beata i Jej narzeczony prezentowali przedstawienie pt. "Sezon godowy ludzi, czyli jak wytrzymać 10 minut w pocałunku" Reżyseria: Beata, Scenariusz: Beata, Cel: Ja (przynajmniej tak mi się wydaje, bo zawsze zaczynają to robić, gdy tylko ja przyjadę na parking, a wcześniej sobie stoją i gadają). Nie opowiadałem wam jak to się dzieje ze mną i Beatą w windzie... bo my mamy dosyć ciasne windy i ludzie praktycznie się o siebie ocierają... Beata się mocniej ociera... o MNIE! To wygląda tak: wsiadamy, stoimy obok siebie i w pewnym momencie Ona zaczyna czegoś szukać, poprawiać strój, czy coś w tym stylu, stare ocierając ręką o mnie. Inni ludzie nic nie zauważają, bo przeciez jest ciasno, ale Ona to robi specjalnie, jestem tego pewien, bo kiedyś włożyła mi rękę do kieszeni i zaczęła... no wiecie, odsunąłem się od Niej, wyciągnąłem Jej rękę i wysiedliśmy na piętrze, a Ona do mnie puściła oczko... nic już nie rozumiem z tego wszystkiego, to jakieś dziwne (a na dowód tego, że nie rozumiem: policzcie ilość wielokropków w tym akapicie, to się przekonacie).

Zbaczamy z tematu: wczoraj oglądałem jakieś powtórki teleturniejów (nie pamiętam co to było) i pojawiło się pytanie: "Z ilu kropek składa się wielokropek?". Facet (po dłuższej chwili namysłu): "Z nieskończenie wielu".

(Wracamy do tematu): praca w środę minęla spokojnie, bez większych ekscesów (poza jednym zherbaciałym sprawozdaniem... oczywiście "zaginęło"). Wróciłem do domu i poszedłem od razu biegać, bo już nie chciało mi się czekać do wieczora, chciałem się wcześniej położyć, bo tak jakoś neizbyt się czułem. Oczywiście moje wysiłki spełzły na niczym. Poszedłem pod prysznic, telefon. "Niech odbierze automatyczna sekeretarka, w końcu po coś ją ludzie wymyślili" - pomyślałem, ale usłyszałem głos Magdy: "Szkoda, że Ciebie nie ma, chciałam..." w tym momencie wyleciałem nago spod prysznica, odebrałem telefon (potem musiałem sprzątać, bo wszedzie było mokro). Magda chciała pojechać ze mną na polankę, no to ja szybko się wysuszyłem i w sekundzie byłem u Niej. Pojechaliścmy tam, gadalismy, śmialiśmy się i na koniec powiedziała, że wyjezdża na wakacje na początku lipca (dokładnie rzec biorąc wyjeżdża dzisiaj wieczorem) z Rafałem. Wróciliśmy do domów, ja trochę przygnębiony, ale za to dostałem buzi w policzek od Madzi. Przespałem się troszkę i zaczął się czwartek. Od rana myślałem tylko i wyłącznie o Magdzie (nawet tak się zagapiłem, że wpadłem na latarnię idąc po bułki, Ona podleciała i spytała czy nic mi nie jest; do dzisiaj mam wielkiego guza na środku czoła) i odpędzaniu od siebie Beaty w windzie (chyba zacznę chodzić schodami, tylko będę musiał przyjeżdżać 30 minut wcześniej do pracy). Jak wróciłem z pracy miałem wiadomość na automatycznej sekretarce, o czym powiadomiła mnie taka czerwona migająca diodka, którą widać chyba z odległości kilometra. Asia dzwoniła, żeby spytać czy mam czas po południu. Oddzwoniłem i poszliśmy do kawiarni, Ona powiedziała, że już sie lepiej czuje, już wszystko dobrze. Ja siedziałem słuchając tego z uśmiechem od ucha do ucha. Ona ślicznie wygląda jak jest szczęśliwa, gdybym dopadł tego faceta, który Ją zranił... Odprowadziłem Ją do domu i też dostałem buzi w policzek. Wieczorem usiadłem w swoim fotelu z herbatką i patrzyłem jak Magda i Rafał ganiają się po dworze, on Ją dopadł, rzuciał na trawę i zaczął całować. W tym momencie odwróciłem się do teleogłupiadła, bo poczułem jakieś lekki ukłucie w klatce piersiowej.

Piątek. Obudziłem się dużo wcześniej (o ile miałem się z czego budzić - prawie wcale nie spałem, chyba przez to czwartkowe podglądanie) i pojechałem do pracy, wjechałem na górę bez Beaty (w końcu), no i oczywiście nie widziałem kolejnego odcinka przedstawienia. Do pracy do mnie nieoczekiwanie zadzwoniła Magda (to jedyne ciekawsze wydarzenie, poza kolejną porcją maili od Izy) i pytała się jak tam w pracy, że Jej się nudzi, bo wszyscy wyjechali na urlopy. Gadaliśmy tak chyba z 30 minut, dopóki szef tego nie zauważył i musiałem kończyć. Jak skończyłem pracę spotkałem się z Asią, posiedzieliśmy sobie znowu na ławeczce w parku, Ona leżała mi na kolanach (było cudownie, ale... Magda), potem odprowadziłem Ją do domu. Siedziałem w fotelu i znowu miałem niepoukładane myśli, Magda siedziała z Rafałem na ławce przed blokiem, a ja patrzyłem na nich i piłem herbatkę. Pogubiłem się w swoim życiu.

Sobota. Obudzony przez telefon (jedyny dzień, w który mogę się wyspać) od Magdy, powiedziała, że idzie z Rafałem na dyskotekę i czy bym się nie dołączył, a ja na to, że bardzo chętnie. Poszedłem oczywiście z Asią, żeby nie być samemu i było cudownie. Poprzytulaliśmy się do siebie, potańczyliśmy, wracaliśmy rozbawieni do domów (tylko Rafał jakiś taki skrępowany był). Asia wpadła do mnie na chwilę, żeby się troszkę "ocucić", bo musiała dojść do domu. Potem Ją odprowadziłem pod same drzwi, przytuliliśmy się na dobranoc, dostałem buzi w policzek i wróciłem do domu bez kompletnie żadnych myśli (byłem troszeczkę podpity, tak zresztą jak Rafał, Magda i Asia) od razu położyłem się spać. Niedziela minęła na leczeniu kaca, Asia wpadła do mnie i oglądaliśmy wszystkie filmy jakie mogliśmy zdobyć od sąsiadów, wtuliła się we mnie i powiedziała, że przy mnie czuje sie tak bezpiecznie. Magda wpadła pożyczyć jakieś proszki, no i Aśka wciągnęła Ją do środka i razem siedzieliśmy, Asia wtulona we mnie, Magda po drugiej stronie, przechyliła głowę na moje ramie, bo powiedziała, że sama Jej nie utrzyma, bo czuje jakby ważyła ze 100 kilo i tak jakoś dziwnie rozerwany sie czułem, nie miałem zielonego pojęcia o czym jest film, myślałem tylko o Asi i Magdzie, głowę trzymałem oczywiście po Asi stronie, chociaż sam nie wiedziałem co zrobić...

Poniedziałek. W pracy kolejny odcinek serialu (wolę określenie "serial" bo przedstawienia w większości mają jakąś klasę), paczka maili od Izy. Asia mnie odwiedziła i wyskoczyliśmy na chwilę na "lunch" (to takie polskie synonim na określenie obiadu). Jak skończyłem pracę to zadzwoniłem do Magdy i późnym wieczorem (po telefonie od Izy) pojechaliśmy na "pożegnalne spotkanie" na polance. Leżeliśmy sobie i opowiadalismy o naszych związkach. Było cudownie... a Ona dzisiaj jedzie. I to niedługo. Wracam do pracy, bo ewidentnie się obijam, tylko skończę herbatkę. Zapomniałem jeszcze powiedzieć, że dzisiaj Beata znowu macała mnie w windzie. Nie mam zielonego pojęcia o co Jej chodzi... No i po herbatce. Napiszę za 2-3 dni na pewno! Bo jakoś tak smutnie tutaj bez notek.

strange : :
cze 25 2003 Krótka notka, ale będa dłuższe, obiecuję......
Komentarze: 4

Tym razem jestem w łóżku (korzystam z kolejnego z listy "cudów techniki" - laptopa). Wczorajszą noc spędziłem z Asią (ta dziewczyna z ławki). Siedzieliśmy sobie w parku, na tej samej ławce co wtedy i ona opowiadała o całym związku z tym facetem (była nawet z nim zaręczona). Niezbyt to było wesołe, ale ja pilnowałem jej i jakoś poszło bez smutku i łez. A mówiła bo sama chciała się wygadać. No i tak minęła cała nocka. Wracając czułem, że to będzie tylko przyjaźń, bo ja chyba kocham... kogoś innego (wiem, ze "chyba" nie pasuje do "kocham" ale tak się czuję).

Dzisiaj w pracy spotkał mnie dziwny przypadek (oprócz 50 maili od Izy - powiedziała jak ma na imię w końcu). Szef najspokojniej w świecie podszedł do mnie i powiedział, że daje mi podwyżkę, a potem sobie poszedł. Cieszyłem się, ale to troszke dziwne, tak sobei przechodził i powiedział, że dostanę podwyżkę. No cóż - marudził nie będę.

Madzia spędza całe dnie z Rafałem z tego co widzę przez okno (teraz właśnie się całują na klatce) i niektóre noce (resztę nocy spędza ze mną... jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało). No chyba kończę najkrótszą notkę w tym blogu. nic ciekawego się nei stało i nie mam za bardzo co opisywać, ale w następnej opowiem wam o Izie. Teraz jestem za bardzo zmęczony. Do jutra!

strange : :
cze 24 2003 Przepraszam za brak notek, poprawię się......
Komentarze: 4

Przepraszam, przepraqszam, moja wina, nie pisałem tak długo, ale postaram się to wam wynagrodzić.

Siedzę sobie w tej nudnej, koszmarnej pracy z miliardami wysublimowanymi i perfekcyjnymi technicznie urządzeniami (np. komputer) i myślę o tym wszystkim popijając 3 już dziś herbatę. Z dyskoteki wróciliśmy chyba o 3, albo 4 i świetnie się bawiliśmy. Do pewnego momentu. Madzia zaczęła opowiadać, że jej jest bardzo dobrze z Rafałem, że to chyba ten jedyny i wyśniony i że chciałaby wyjść za niego za mąż. Wtedy kompletnie się załamałem, a Magda przez cały wieczór starała się mnie dopytać co mi jest. Wróciliśmy motorem do domu, objęci (jak ja bym chciał, żeby ta chwila wciąż trwała). Odprowadziłem Madzię pod same drzwi, dostałem buzi w policzek, no i poszedłem do siebie spać. przynajmniej starałem się zasnąć, gdyby nie te durne myśli, że Ona Go kocha i że zawsze będzie TYLKO sąsiadką - przyjaciółką. Niedziela minęła bardzo szybko, praktycznie nawet się nie obejrzałem, a już był wieczór (Rafał wrócił i Madzia postanowiła spędzić wieczór z nim), poszedłem się przespacerować alejkami w nocy. Piękne widoki, pustka, wszystko, czego dusza zapragnie, oprócz jednej rzeczy - dziewczyny, która płakała na ławce w parku. Podszedłem i spytałem się o co chodzi, czemu płacze. Zaczęła od wiązanki przekleństw wymieszanych z bezsilnością i ze szczyptą ironii do smaku, co ja sobie wyobrażam, kim ja jestem, czemu o to pytam itd. Poczekałem aż się na mnie wyżyje, ponowiłem pytanie. Teraz otrzymałem odpowiedź, że chłopak ją zdradził i powiedział jej o tym dzisiaj, i jeszcze dodał, że tamta jest o wiele lepsza od niej i że chce być z tą drugą. Starałem się jakoś pocieszyć tą dziewczynę i uspokoić. Chyba się udało, bo przynajmniej przestała płakać. Zaproponowałem, żebyśmy poszli do niej, żeby przemyła twarz i odpoczęła, a jutro rano już będzie troszkę lepiej. Odprowadziłem ją pod drzwi, podałem numer telefonu, w razie jakby chciała pogadać czy coś no i pożegnaliśmy się, a ja spokojnym krokiem wróciłem do domu, patrząc jak w oddali jarzą się neony jakiegoś burdelu i myśleć nad tym, czemu faceci są tacy głupi...

Poniedziałek, najgorszy dzień tygodnia (trzeba się zebrać do mojej wystrzałowej, bardzo ciekawej pracy) wstaję, ledwo wycieram oczy, od Magdy z klatki wychodzi Rafał, Magda go całuje na do widzenia. No i to by było na tyle, moje marzenia o Magdzie się skończyły. W pracy dostałem amila od tej dziewczyny, o której wam mówiłem. Odpisała, że jest z tego samego miasta co ja, ale więcej nic nie powie. Gadaliśmy prawie cały czas (dobrze, że mój szef, który słyszyszy i wie wszystko, tego akurat nie zauważył) o wiośnie, o życiu itp. (tak jak w "Masz wiadomość", ktoś widział?) No i poszedłem do domciu, telefon. Ta dziewczyna, którą spotkałem w niedzielę zadzwoniła. Powiedziała, że już się lepiej czuje i żebym do Niej wpadł. No to idę (z kwiatkami, tak, żeby ją troszkę pocieszyć) otworzyła drzwi, podziękowała za kwiaty, pogadaliśmy, potem posnuliśmy się po mieście, no i ogólnie było fajnie. Potem, jak wróciłem, telefon od Magdy. Pojechaliśmy znowu na polankę, poleżeliśmy i opowiadaliśmy sobie jakieś głupie historie z podstawówki, plotkowaliśmy o naszych klasach... było bardzo przyjemnie. Nietrudno się domyśleć, że jak wróciłem do domu (koło 3) to zasnąłem momentalnie. Dzisiaj do pracy jechałem taki zmęczony, że raz przejechałem na czerwonym przez skrzyżowanie (ale nikt na szczęście tego nie zauważył). A teraz właśnie kończę herbatę i zabieram się do pracy i obiecuję, że będę pisał notkę codziennie.

strange : :
cze 21 2003 Łąka, uporządkowane myśli i Madzia...
Komentarze: 4

(Odbiegajac od notki): Nie będzie porannych notek, za to będą wieczorne, ale już nie będę zwracał uwagi na ich długość (czyli, w większości wypadków, będą dłuższe).

Kolejna notka z cyklu: siedzę sobie w foteliku. Wczoraj poszedłem do Magdy z tą książką. Wchodzę, a Ona:
- Ty masz motor prawda?
- Tak...
- Pojedziemy sobie na polanę?
- Słucham?... No, jeśli chcesz
- No to dobra, chodź - złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą, na parking.
- Poczekaj, ja skoczę po kaski
- No dobra, ale Ty jesteś marudny... - uśmiech od ucha do ucha
Wróciłem z tymi dwoma kaskami. Pojechaliśmy na polankę, tam leżeliśmy sobie w trawie i opowiadaliśmy o naszym życiu (powiedziałem o Beacie i prezerwatywach... śmiała się z tego z dobre 15 minut), o komiksach i miłym sąsiedzie, praktycznie o wszystkim. Do domów wróciliśmy o 5 rano. Zapomniałbym! Okazało się, że Magda też mnie od dłuższego czasu "obserwuje" (czyt. podgląda przez okno) tak samo jak ja. No i powiedziała mi o Rafale wszystko, jak się poznali, gdie, kiedy co i jak. No i, że jest z nim od niedawna, więc nie musze się obawiać, bo czasem znajdzie w nocy czas dla mnie (w tym momencie miałem uśmiech naokoło głowy). No i z sąsiadki zrobiła się przyjaciółka... milutko. Gdyby tylko nie ten Rafał! A dzisiaj sobie siedzę w Necie i dostaję maila. Streszczę go, bo nie ma sensu całego pisać. W każdym bądź razie sens był taki, że jakaś dziewczyna wysłała maila pod wymyślony adres, żeby kogoś poznać. No to grzecznie odpisałem, że bardzo chętnie Ją poznam, tylko nie mam żadnego wynalazku w stylu "komunikator" czy inny "sex-chat" i będziemy mogli się porozumiewać tylko przez maila. Nie dostałem jeszcze odpowiedzi, bo ona ma Net tylko w pracy (o czym też napisała w mailu), więc czekam do poniedziałku. A teraz dalej siedzę sobie w foteliku i myślę o tym, jakie to wszystko było skomplikowane 3 dni temu, a jakie teraz jest proste... O 23 idziemy z Magdą na dyskotekę, bo Rafał wyjechał. Do jutra!

strange : :
cze 20 2003 Asterix, rozmowa z Beatą i książka
Komentarze: 3

Nie było notki, no nie było (baczny widz zauważył, iż dodaję notki codziennie rano i wieczorem, a dziś rano nie było), ale za to dużo się działo i dzisiaj nie będę zwracał uwagi, że ten niebieski przewijak po prawej mi się pojawi, tylko będę pisał i pisał i pisał... aż zasnę nad klawiaturą.

Zacznę od wczorajszego wieczora. Po tym całym SMSowaniu z Madzią ok. godziny 23 zauważyłem światło w Jej mieszkaniu, no i była sama. "Co mi szkodzi?" pomyślałem i wysłałem czem prędzej Short Message, o treści następującej: "Czy Pani sąsiadka nie zechiałaby wizyty przystojnego sąsiada w średnim wieku, mieszkającego w bloku naprzeciw z kompletem bajek o Kubusiu Puchatku pod pachą?". Powinienem zakończyć wiadomość dwukropek, zamknięty nawias, albo nawet dwukropek, zamknięty nawias, zamknięty nawias, zamknięty nawias, ale nie mam tego w zwyczaju (emotikonek rzadko używam, jeśli w ogóle, wolę "żywe" emotikonki). "A bardzo chętnie, chociaż zawsze wolałam Asterixa, drogi sąsiedzie" - odpowiedź Magdy. No nic, trzeba skądś skombinować Asterixa. Myślicie, że o 23 łatwo jest wykombinować komiks? To się grubo mylicie. Teraz nastąpi przesłanie życiowe (powinienem założyć taką wielką siwą brodę i duże okulary): "Sąsiedzi to cenna rzecz, więc szanować ich należy i z należytą im kulturą <<dzieńdobry>> mówić". No to lecę do sąsiadów, pukam...

 - "Czy Ty do ch*** jasnej wiesz, która jest godzina?" - jak miło słyszeć głos sąsiada.
- "Tak, przepraszam, ale jest mi potrzebny komiks z Asterixem" - wiecie jak wygląda dojrzały burak cukrowy? To w takim właśnie kolorze miałem policzki jak to mówiłem - "Przepraszam za to najście... tak.. w... ogóle..." - jak to dobrze jest mieć coś w barku i wyciągnąć zza pleców w najbardziej odpowiednim momencie. To chyba najdroższe wino jakie w ogóle miałem, ale czego się nie robi dla Madzi....
- "No dobrze, nic się nie stało, ale proszę, nie nachodź nas więcej o tej porze, poczekaj chwilkę" - zabrał wino i zniknął gdzieś w blizej nieokreślonej przestrzeni, wrócił po chwili z ok. 15 komiksami pod pachą - "Proszę, oddaj kiedy chcesz, dobranoc"
- "Dobranoc" - chyba tego już nie usłyszał, bo zamknął drzwi z prędkością światła, ale ja miałem komiksy.

Uśmiech od ucha do ucha. "No można iść do Madzi" - pierwsza myśl. Lecę do bloku obok. Pukam do drzwi, komiksy obracam prosto do wizjera. Otwiera Magda z ręcznikiem na głowie, ale w stroju takim bardziej normalnym niż kąpielowo-wieczornym. "Cześć! Widzę, że masz komiksy." - uśmiech, no i się zaczęło, praktycznie bez żadnych formalności przeszliśmy na "ty". Cudowny wieczór spędziłem (z kawałkiem nocy, wróciłem do domu o 3.33 - fajna godzina swoją drogą...)z Magdą, pośmialiśmy się, przeczytalismy co prawda najwyżej 3 komiksy, ale i tak było świetnie.

Dzisiejszy dzień - rano. Praca, jak zwykle. Zero SMSów, zero odezwu od Beaty. Jadę do pracy, zajeżdżam na parking, a tam Beata całuje się z jakimś facetem! No super... żegna się z nim, podchodzi do mnie:
- O Hej!
- Cześć, kto to był?
- Darek, mój narzeczony.
- NARZECZONY? - szkoda, że nie widziałem swojej miny...
- Tak, narzeczony, przedwczoraj przeżyłam cudowną noc, kochanie - i najspokojniej w świecie poszła sobie do windy!

Oczywiście myślałem, że zaraz eksploduję jak wulkan, ale tak się nie stało (może to i dobrze). Siedziałem cały dzień w pracy jak na szpilkach, a Beatka naprzeciw mnie i stale się uśmiechała. Podszedłem do Niej i powiedziałem: "Tak dalej być nie może, wybieraj albo jego albo mnie i koniec tej farsy!" - chyba pierwszy raz w życiu byłem taki stanowczy. "Phi, ja kocham Darka, a Ty jesteś dobry tylko w łóżku" - cały czerwony, zdenerwowany, wypełniony "lawą" gotową do wybuchu, wróciłem do miejsca pracy i normalnie funkcjonowałem aż do końca tego dnia. Beata już więcej się nie uśmiechała ni nic.

Przejdźmy do najciekawszego wydarzenia dnia dzisiejszego: kupiłem tą książkę (Magdy)! Zjeździłem chyba z 20 księgarni i oczywiście - zgodnie z zasadami Murphy'ego - znalazłem w ostatniej. I teraz ksiązka tryumfalnei leży naprzeciw mnie, a ja dopijam herbatkę. "Mogę wpaść z książką, sąsiadko?" - "Ależ oczywiście, sąsiedzie". A godzinę temu całowała się z Rafałem. Ale to tylko sąsiadka. Idę z tą książką... do jutra wszystkim!

strange : :