Najnowsze wpisy, strona 2


cze 19 2003 Wasze komentarze i (nie wasze już) SMSy
Komentarze: 5

Chyba porozmawiam z Beatą o tym wszystkim. Właściwie to nie chyba, tylko na pewno! Muszę.

Dzisiaj nie dostałem od Niej żadnego znaku życia, żadnej wiadomosci, ni nic. Po południu wyszedłem sobie na spacer, spotkałem Magdę, nie widziała mnie. Całowała się z Rafałem. O właśnie! Znam jego imię. Przynajmneij tak do Niego mówi. "Rafałku, kochanie"... Co ja sobie wyobrażam? To przecież tylko sąsiadka i to do tego ma chłopaka! A ja niedawno spałem z koleżanką z pracy. Jestem kompletnie skołatany, nie wiem co mam myśleć, nic nie wiem.

Dzisiejsza notka będzie wyjątkowo krótka, bo właściwie nic się nie działo, może poza jednym "incydentem". Usiadłem sobie w foteliku i oczy praktycznie same mi się zamykały, no, ale nie będę chodził o 16 spać! Więc - wbrew wszelkim moim przekonaniom - postanowiłem napić się kawy. Z niezbyt wesołą miną siadam na ten fotel, piję tą kawę i przychodzi SMS. "Dzisiaj sąsiad zrezygnował z herbatki? - Pani, która widziała jak kupujesz prezerwatywy" - od razu uśmiechnąłem się od ucha do ucha, zapisałem numer na komórce i odpisałem: "Dzisiaj sąsiad nie ma siły nawet się podnieść z fotela, wiec musiał przedsięwziąć większe środki niż herbata - Pan, który jest Ci winien książkę". Oczekuję już na następnego SMSa. "Do zobaczenia jutro w sklepie :)". Myślałem, że się rozpłynę ze szczęścia na tym fotelu. Wstałem z fotela i otworzyłem okno. Oczywiście w oknie naprzeciw Madzia z komórką w ręku. Pomachałem, Ona odmachała. Wróciłem na fotel szczęśliwy. Ale, jak to w życiu bywa, człowiek nie może być szczęśliwy dłużej niż chwilę, więc od razu przypomniała mi się Beata...

strange : :
cze 19 2003 Sex, nowy związek (?), zazdrość (??!!)
Komentarze: 8

(Do poprzedniej notki): Dzisiaj święto! Zapomniałem, przecież nie ma pracy. Uświadomiłem to sobie dopiero jak skończyłem pisać tamtą notkę.

Wczoraj wieczorkiem wracam z biegania/"joggingu", jak zwykle prysznic. Wychodzę spod prysznica, idę sobie na fotelik, wypijam chyba już z 600 herbatę, patrzę sobie przez okno, a tam Magda całuje się z jakimś chłopakiem! "Z jakimś" to złe określenie, z tym samym, z którym szła na imprezę i tym samym, z którym się wtedy żegnała! Ale teraz się najzwyczajniej w świecie całują! Ja, lekko osłupiały, siedzę w tym fotelu i słyszę dzwonek do drzwi. Ubieram szybko szlafrok, otwieram, a tam stoi Beata z butelką wina, ślicznie ubrana. "Masz może kieliszki?" - pyta z uśmiechem od ucha do ucha. "No mam, wchodź" - zapraszam do środka. Na początku trochę nieśmiały, z myślami: "Kiedy Ona wyjdzie? Co robi teraz Magda?", potem już raczej z myślami: "skoro Ona może, to ja też, zresztą - to tylko sąsiadka".

Wypiliśmy całą butelkę w mgnieniu oka, potem puściłem muzyczkę, zatańczyliśmy taniec-przytulaniec. Ona się do mnie lepiła, ja po mału zaczynałem lepić się do Niej. Przeszliśmy na łóżko. Rozpięła bluzkę, nie miała pod spodem stanika. Zacząłem delikatnie całować Jej piersi...

Wstałem o 8 rano, pobiegłem do sklepu. Magda kupowała mleko, ja szybko wymanewrowałem między regałami, żeby znaleźć prezerwatywy, a następnie przeparadowałem obok Niej niczym paw, rzucając nonszalnckie "dzieńdobry". Odpowiedziała mi i... sukces! Zauważyła co kupowałem! No, teraz jest 1:1. A tak właściwie... to jakiś mecz? Czy co? Co ja wygaduję?... Sam już nie wiem czy dobrze zrobiłem. W każdym bądź razie, wróciłem do domu, zrobiłem Beacie pyszne śniadanko, przywitałem buziakiem, a potem odwiozłem do domu.

I teraz dalej się gubię gdy o tym wszystkim myślę... czy dobrze zrobiłem?

strange : :
cze 18 2003 Praca, prysznic, telefon, fotel
Komentarze: 2

(Do InnaM): Chyba miałaś rację.

Dzisiaj nie wytrzymałem w pracy. Ona pokazywała swój "Sztuczny Uśmiech Modelki nr 16" (zwany także: "Zobacz Jak Ładnie Suszę Ząbki"), więc ja spokojnie podszedłem do Jej biurka, oparłem się o blat, wypinając się pośladkami prosto w drzwi gabinetu szefa.
- O co chodzi? - spytałem, dosyć grzecznie.
- Kochanie, nie denerwuj się, może pójdziemy do ubikacji, kabina jest w sam raz na dwó...
- EKHEM (chrząknięcie zza pleców)
- (strategiczny obrót na pięcie) o dzieńdobry Panu (przede mną nagle wyrósł szef)
- Może byś tak wrócił do pracy, zamiast flirtować z Beatą?
-Yyyy... dobrze, przepraszam (potulnie odchodzę do swojego biurka)

Potem przez cały dzień wdzięczyła się do mnie, wysyłała buziaczki itd. Udawałem, że nic nie widzę, cały czas patrzyłem się w papiery. Koneic pracy, ja dalej wpatrzony w papierzyska, podchodzi do mnie Beata, zabiera mi kartkę sprzed oczu, siada na moim biurku, zakłada nogę na nogę i słodkim głosikiem: "Odwieziesz mnie do domku?" i zaczyna mnie obmacywać! Ja się odsuwam na moim Jeszcze-Bardziej-Nowoczesnym-Niż-Fotel (bo może się poruszać na kółeczkach) krześle i przejętym głosem: "Ja mam jeszcze dużo papierów, musze uzupełnić..." (i tutaj zaczynam bardzo szybko wymieniać jakieś nieistniejące sprawozdania, itd. itp.). "Ale do ubikacji możemy pójść, prawda, kochanie?" - powiedziała jak gdyby nigdy nic. "Nie, wiesz, naprawdę, mam dużo pracy" -dyplomatyczna odpowiedź. "no to pa, słodkich snów" i posłała mi buziaka. Jak doszła do windy to odwróciła się i puściła oczko. Przeczekałem jakieś pół godziny i wróciłem do domu. Jak najszybciej. Bardzo długi prysznic. Bardzo długi. Musiałem zmyć wszystkie myśli, wszystkie wspomnienia. Myśli o Beacie przez chwilę mnie już nie nachodziły. Wychodzę spod prysznica, miga mi taka fajna czerwona diodka od automatycznej sekretarki. Odsłuchuję wiadomość: "Prosił Pan, żebym zadzwoniła w sprawie tej książki. Dzwonię z numeru:..." - głos Magdy. Oddzwianiam.
- Dobrywieczór
- Dobrywieczór
- Dzwonię do Pani w sprawie tej książki...
- Ależ naprawdę nie ma sprawy, to nic...
- Nie, nie, odkupię Pani, tylko niech Pani poda tytuł.
- Ale naprawdę nie...
- Proszę Pani, to moja wina, wiec odkupię.
- No dobrze, ale to bardzo rzadki tytuł, naprawdę, nie trzeba...
- Niech Pani poda tytuł.
(pomińmy rozmowę dalszą, ważne, że po jakiś 5 minutach odniosłem sukces i podała mi tytuł)
- Dowidzenia, miłej nocy.
- Dowidzenia, wzajemnie.

No a teraz fotelik, herbatka i myśl o tym, że mam kolejny pretekst, żeby spotkać Magdę i jutro kolejny dzień spędzony naprzeciw Beaty w pracy...

strange : :
cze 18 2003 Magda (znowu), Beata (znowu), bez fotela,...
Komentarze: 3

(I znowu odbiegając od treści notki): Teraz Magda jest pierwsza... znowu przypadek?

Idę wczoraj sobie pobiegać, patrzę Magda ślicznie ubrana idzie gdzieś z tym samym chłopakiem, z którym się wtedy żegnała. Wróciłem się do domu po discman-a i biegam dalej (pierwszy raz z muzyką, przynajmniej coś zakłóci moje myśli). Powrót, zimny prysznic, wieczór przy teleogłupiaczu i... SMS. Treści oto takiej: "Hejka! Odwiózłbyś mnie jutro do pracy, bo mój samochód wylądował u mechanika dzisiaj, a mam tak daleko do pracy. Proszę... Beata". No to kulturalnie odpisałem, że "nie ma sprawy" i życzyłem "miłych snów". Zasnąłem praktycznie w tym samym momencie jak skończyłem pisać. Rano ten wredy, głupi, co chwilę lądujący na ścianie budzik zadzwonił i musiałem wstawać. Patrzę: SMS, od Beaty: "Dziękuję Ci bardzo. Kolorowych snów, kochanie". Patrzyłem się na ten wyświetlacz z dobre kilkanaście minut. "Kochanie"? Co Ona sobie wyobraża?

Oczywiście już spóźniony do pracy biegnę na parking po mój motor. Wpadam na Magdę i miałem takie szczęście/pecha (niewłaściwie skreślić), że niosła jakąś książkę. Taką w miarę cieniutką. I - nie wiem jakim cudem - książka ta wpasowała się dokładnie w kratkę odpływową. "Najmocniej przepraszam Cieb..." (ugryzłem się w język) "Panią, odkupię tą książkę, tu jest moja wizytówka, zadzwoni Pani po 17" wyciągnąłem wizytówkę z portfela, podałem, a Ona jedyne co powiedziała to (skacowanym głosem): "Nic się nie stało". No to biegnę dalej (tak bardzo chciałem się wtedy zatrzymać i z Nią pogadać, no ale praca, praca...). Pędzę motorem do Beaty, potem do pracy.

Przyjeżdżam do Beaty. Tradycyjne "cześć", "cześć", podaję Jej kask. Ona do mnie: "Jak się spało?". "Dobrze" - odpowiedziałem tonem odczepno-porannym (rano przeważnie ludziom nie chce się gadać). Wsiadamy na motor i o ile na początku normalnie mnie objęła w pasie, to potem jej ręce zaczęły wędrować niżej, a Jej ciało coraz bliżej mnie. Złamałem chyba wszystkie ograniczenia prędkości, żeby jak najszybciej być w pracy i żeby się odkleiła... chyba tego chciałem. W każdym bądź razie, do niczego nie doszło na szczęście/niestety (odpowiednie podkreślić). A teraz siedzę naprzeciw Niej i się do mnie uśmiecha... a ja dalej nie wiem co począć...

strange : :
cze 17 2003 Fotel, Beata, Magda i nieuporządkowane myśli......
Komentarze: 6

(Odbiegając od treści notki) Ciekawe czy to przypadek, że Beata jest pierwsza, czy podświadomość?

Siedzę w moim kochanym foteliku, bez herbaty (we wszystkim trzeba znać umiar, a ja piję hektolitry herbaty, więc jeden wieczór bez herbaty dobrze mi zrobi), ale za to z myślami, które nie dają mi spokoju.

Dzisiaj miało miejsce dziwne wydarzenie. Wsiadam sobie do windy po pracy (jak każdy człowiek, któremu nie chce lecieć się 15 pięter w dół na parking) aż tu nagle słyszę znajomy głos: "Proszę zatrzymać windę!" - krzyczy Beata. Ja, wykazując się niezwykłą "dżentelmenskością" jak i również nonszalancją, wpycham po chamsku buta między drzwi windy. Nasza ultranowoczesna winda otwiera ponownie drzwi. Widzę jak Beata z lekkim uśmeichem na ustach mamroczy pod nosem: "dzięki". "Proszę bardzo" - odpowiadam, Ona wsiada, staje za mną. No i w tym wszystkim nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że złapała mnie za pośladek! Na początku myślałem, że po prostu coś mam w kieszeni, więc wkładam rękę, żeby sprawdzić, ale "po drodze" napotykam rękę Beaty! Odwracam się, a Ona z miną dziecka, które wie, że zrobiło coś złego: "Przepraszam". "Nie szkodzi" - wybełkotałem. W tym momencie winda się zatrzymała i Ona wysiadła, odwracając się i poprawiając włosy.

Korzystam z supermocy mojego fotelu XXI wieku (dla tych, którzy nie czytali poprzednich notek: ten fotel może się obracać) i patrzę w okno. Magda stoi z jakimś chłoapkiem, całuje go w policzek, idzie do domu i na pożegnanie mu macha. Może jednak nie jest taka samotna...

Chyba już pora na "jogging".

strange : :