Komentarze: 8
(Do poprzedniej notki): Dzisiaj święto! Zapomniałem, przecież nie ma pracy. Uświadomiłem to sobie dopiero jak skończyłem pisać tamtą notkę.
Wczoraj wieczorkiem wracam z biegania/"joggingu", jak zwykle prysznic. Wychodzę spod prysznica, idę sobie na fotelik, wypijam chyba już z 600 herbatę, patrzę sobie przez okno, a tam Magda całuje się z jakimś chłopakiem! "Z jakimś" to złe określenie, z tym samym, z którym szła na imprezę i tym samym, z którym się wtedy żegnała! Ale teraz się najzwyczajniej w świecie całują! Ja, lekko osłupiały, siedzę w tym fotelu i słyszę dzwonek do drzwi. Ubieram szybko szlafrok, otwieram, a tam stoi Beata z butelką wina, ślicznie ubrana. "Masz może kieliszki?" - pyta z uśmiechem od ucha do ucha. "No mam, wchodź" - zapraszam do środka. Na początku trochę nieśmiały, z myślami: "Kiedy Ona wyjdzie? Co robi teraz Magda?", potem już raczej z myślami: "skoro Ona może, to ja też, zresztą - to tylko sąsiadka".
Wypiliśmy całą butelkę w mgnieniu oka, potem puściłem muzyczkę, zatańczyliśmy taniec-przytulaniec. Ona się do mnie lepiła, ja po mału zaczynałem lepić się do Niej. Przeszliśmy na łóżko. Rozpięła bluzkę, nie miała pod spodem stanika. Zacząłem delikatnie całować Jej piersi...
Wstałem o 8 rano, pobiegłem do sklepu. Magda kupowała mleko, ja szybko wymanewrowałem między regałami, żeby znaleźć prezerwatywy, a następnie przeparadowałem obok Niej niczym paw, rzucając nonszalnckie "dzieńdobry". Odpowiedziała mi i... sukces! Zauważyła co kupowałem! No, teraz jest 1:1. A tak właściwie... to jakiś mecz? Czy co? Co ja wygaduję?... Sam już nie wiem czy dobrze zrobiłem. W każdym bądź razie, wróciłem do domu, zrobiłem Beacie pyszne śniadanko, przywitałem buziakiem, a potem odwiozłem do domu.
I teraz dalej się gubię gdy o tym wszystkim myślę... czy dobrze zrobiłem?